Strona Główna

                                                                                 V NIEDZIELA ZWYKŁA

 

Refleksja

Życie wielu gorliwych uczniów Chrystusa to ciągle ponawiana odpowiedź na wezwanie skierowane do Szymona z dzisiejszej Ewangelii: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!”. Czasem, wbrew przyjętym zwyczajom, sytuacjom, które wydają się bez wyjścia, trzeba, jak Piotr i towarzyszący mu synowie Zebedeusza: Jakub i Jan, zaufać: „Mistrzu na Twoje słowo”. Rybacy nie spodziewali się, że zarzucając sieć wbrew zasadom sztuki rybackiej, wyciągną na oczach tłumu takie mnóstwo ryb. Piotr czuł się po ludzku nieprzygotowanym do przemiany z rybaka w pasterza dusz. Dopiero pod wpływem obfitego połowu do końca zrozumiał, jak wymagające czeka go zadanie.

Słuchanie Jezusa domaga się, by porzucić czysto ludzkie kalkulacje i zaufać. Wtedy rodzi się owoc niewspółmierny do naszych wysiłków. Lęk zostaje przemieniony i zwyciężony miłością Chrystusa, która wszystko może. Bóg, nie zważając na ludzką słabość, wzywa człowieka, aby stał się narzędziem Bożego królestwa, przekazicielem tej łaski, która stała się jego udziałem. Współczesnym przykładem współodpowiedzialności za potrzebujących pomocy jest żyjąca na naszych oczach bł. Matka Teresa z Kalkuty. Jak sama wspomina: „Po kilkunastu latach życia zakonnego zamknęłam za sobą drzwi i znalazłam się sama na ulicach Kalkuty, doznałam niezwykle silnego uczucia zagubienia, niemal lęku, który był trudny do przezwyciężenia”. W książce „Matka ubogich”, Renzo Allegri – zgłębiając historię jej życia i powołania – zapisała: „W tamtej chwili Matka Teresa zobaczyła jasno i wyraźnie swoja nową sytuację. Była zupełnie sama. Sama, bez dachu nad głową, bez pieniędzy, bez pracy, nie wiedząc, dokąd pójść, by coś zjeść i znaleźć schronienie na noc”. Znalazła się w straszliwej sytuacji, w jakiej znajdowali się ci ludzie, którym ona pragnęła „służyć”. Nie posiadała niczego poza wizją tego, co zamierzała realizować. „Polecenie”, jakie otrzymała od Jezusa w nocy 10 sierpnia 1946 r. było precyzyjnie określone: „służyć najuboższym pośród ubogich. Żyć pośród nich i tak jak oni”.

Zarówno bł. Matka Teresa, jak i apostoł Piotr, mimo towarzyszącego im ludzkiego lęku, niepewności i początkowego niezdecydowania, ostatecznie zrealizowali swoje życiowe powołanie. Było to możliwe tylko dzięki temu, że ów lęk i strach zastąpili zaufaniem w Bożą pomoc. Wszyscy oni bardziej cenili współpracę z Bożą łaską i troskę o innych niż posiadany potencjał osobistych zdolności.

Zarówno dzieje zbawienia, opisane w Biblii, jak i życie wielu świadków Jezusa, ukazuje rolę zaufania Bogu w codziennym życiu. Skoro bez Pana „nic nie możemy uczynić”, to winniśmy sobie uświadomić na nowo, kim On jest dla każdego z nas osobiście. I odnowić naszą ufność w Jego moc. Niech wskazówką będą dla nas słowa, zapisane przez św. Faustynę w jej duchowym „Dzienniczku”: „Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest – ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca” (Dz. 1578).

 

                                                                                                          ks. Leszek Smoliński

Złota myśl tygodnia 

Nigdy nie zamykajmy się w sobie ani, co gorsza, z nosami w telefonach. Rozmawiać, słuchać się nawzajem – to jest dialog, który przynosi dobro i buduje!

Papież Franciszek

Patron tygodnia – 10 lutego

Święta Scholastyka, dziewica

Scholastyka pochodziła z Nursji (w środkowych Włoszech) i była siostrą bliźniaczką św. Benedykta. Na miejscu ich urodzenia stoi skromny kościół pw. św. Benedykta. W podziemiach kościoła pokazują część muru, który stanowił dom rodzinny Scholastyki i Benedykta.

Scholastyka była niewątpliwie od dziecka pod urokiem św. Benedykta. Towarzyszyła też mu w jego podróżach i naśladowała jego tryb życia, poświęcony Panu Bogu. Kiedy Benedykt założył pierwszy klasztor w Subiaco, ona założyła podobny klasztor dla niewiast. Do dnia dzisiejszego istnieją tam dwa klasztory na pobliskich wzgórzach: w Subiaco męski klasztor św. Benedykta, a w Plombariola - żeński klasztor św. Scholastyki. Można także oglądać grotę, gdzie się spotykali na świętych rozmowach. Podobnie działo się na Monte Cassino.

Kiedy spotkali się po raz ostatni na tej ziemi, ich rozmowa przedłużyła się do nocy. Benedykt chciał już odejść wraz ze swymi towarzyszami, ale siostra błagała go, by jeszcze pozostał. Kiedy ten jednak stanowczo się temu oparł i już zamierzał odejść, na prośbę Scholastyki zaczął padać tak silny deszcz, że zmusił go do pozostania całą noc. Święty brat uczynił swojej siostrze łagodną wymówkę: "Coś uczyniła, siostro moja? Nie mogę wrócić do braci, którzy dziwić się będą, że tak długo nie wracam". Na to Święta: "Prosiłam cię, a ty mnie nie chciałeś wysłuchać. Zwróciłam się przeto do Boga i zostałam wysłuchana". A potem ze słodką przekorą dodała: "Jeśli ci tak spieszno, to idź teraz". Wypowiadała te słowa w czasie, kiedy ulewa szalała na zewnątrz.

Scholastyka umarła trzy dni później, 10 lutego 547 r. Według relacji św. Grzegorza Wielkiego, zapisanej w jego "Dialogach", trzeciego dnia po ostatnim spotkaniu, kiedy św. Benedykt patrzył ze swojej celi na świat i na klasztor, w którym żyła św. Scholastyka, ujrzał jej duszę w postaci białej gołąbki, unoszącej się do nieba. Posłał natychmiast braci po jej ciało i złożył je w grobie, który w kościele swego klasztoru przygotował dla siebie. Jej relikwie znajdowały się we Fleury, dokąd zostały przeniesione po najeździe Longobardów na klasztor na Monte Cassino i zniszczeniu go w roku 587. Obecnie są w Le Mans. Ich część otrzymało Monte Cassino.

Scholastyka uważana jest za matkę duchową rodzin wszystkich benedyktynek. Czczona jest także jako patronka Le Mans i Subiaco.

 Opowiadanie

Sposób mówienia rzeczy

Pewnego poranka, tak jak często się to zdarzało, kalif Harun al-Rashid, zawołał znanego wróżbitę i opowiedział mu następujący sen:

- Śniło mi się, że zęby wypadały mi jeden po drugim i nie było ich już zupełnie w moich ustach.

- Och, proszę pana, to bardzo niedobry znak. Wskazuje na to, że wszyscy z pana rodziny umrą przed panem i zostanie pan sam! - powiedział wróżbita.

 Kalif rozwścieczył się do tego stopnia i nakazał wróżbicie, aby się już nigdy więcej u niego nie pokazywał. Opowiedział jednak swój sen innemu wróżbicie. Ten jednak powiedział mu:

- Och, mój panie, to bardzo dobry sen. Mówi on o tym, że będziesz miał bardzo długie życie i przeżyjesz całą swoją rodzinę, będziesz też o wiele od nich zdrowszy!

Uradowany kalif odpowiedział mu:

-Cóż za piękny sen! - i za tak dobrą przepowiednię dał mu w nagrodę sto denarów. Dopiero potem zawołał swojego wezyra, nakazał mu odszukać pierwszego wróżbitę, i przeprosić go za to, że został wypędzony z zamku. A tak naprawdę, to pierwszy powiedział mu to samo co i drugi, tyle tylko, że w inny sposób.